JOIE DE VIVRE


Dwór diuków Burgundii miał zwyczaj przemieszczać się z miejsca na miejsce, jednak zimy spędzał zawsze w przepięknym, nierzadko porównywanym do Luwru, Palais de Ducs de Bourgogne w Dijon.

Skłonność dworu do przepychu i afiszowania się mega-bogactwem były powszechnie znane w całej współczesnej Europie. „Styl burgundzki” stał się synonimem pysznego stroju, ostentacyjnego bogactwa i blichtru, a także prawdziwego umiłowania tak dla doskonałej zabawy, jak i uciechom stołu. Uciechom stołu, silnie popartym burgundami, najwspanialszymi winami tak ówczesnego, jak i dzisiejszego świata.

Jakże prawdziwe jawi się w tym kontekście, francuskie (a właściwie burgundzkie), praktycznie nieprzetłumaczalne określenie:

JOIE DE VIVRE

Nieprzetłumaczalne, bowiem proste tłumaczenie „radość życia” nie oddaje jego sensu. Nie oddaje takiego sensu, bowiem joie de vivre, to przede wszystkim cała filozofia życia. Życia pełnego radości, znakomitego i pełnego korzystania z jego uroków.

Kręgi rządzące Burgundii kultywowały sztukę i etos rycerstwa . Ustanowiony został m.in. Order Złotego Runa, którego rytuały i ceremonie przyćmiły wszystkie inne wyróżnienia współczesnego świata. Oznaka orderowa, umieszczona była na bogato wysadzanym klejnotami kołnierzu i widniało na niej motto: PRETIUM LABORUM NON VILE (Niemała nagroda trudów).

Pod aktywnym patronatem diuków, powstała chluba renesansu: szkoła malarstwa flamandzkiego. Poza malarstwem rozkwitała muzyka, mecenatem objęto rzeźbiarstwo i jego najwybitniejszych przedstawicieli. Gobeliny stały się również specjalnością Burgundii. Kosztowna technika tkania kolorowych wzorów z użyciem złotych nici, powstała w niderlandzkim Arras. Obok łaciny rozwinęły się francuski i niderlandzki. Burgundczykiem był Erazm z Rotterdamu.