BORNHOLM


Dawno, dawno temu, 2 000 lat, a może i dawniej, po północnych regionach obecnej Unii Europejskiej, przemieszczał się lud wędrowny „włochaty, mający po dwa metry wzrostu i bełkoczący w języku niezrozumiałym dla innych”.. Lud ten, w swojej nieustającej, typowo nomadzkiej wędrówce na dłużej „zahaczył” się kiedyś, na bałtyckiej wyspie Bornholm, zwanej za czasów Wikingów – Burgundarholm.

Bornholm nie był na pewno jedynym ważnym miejscem postoju na trasie Burgundów, ale byli tam z pewnością dostatecznie długo i było ich dostatecznie wielu, aby silnie zaznaczyć tam swoją obecność (wykopaliska, miejsca pochówku itp).

Nadeszła jednak taka chwila, kiedy włochatym, mającym po dwa metry wzrostu troglodytom, pobyt na bałtyckiej wyspie wyraźnie się znudził. O przyczynach takiego faktu, możemy dzisiaj tylko snuć bardziej, lub mniej prawdopodobne przypuszczenia. Może ziemia uprawna została już wyjałowiona ? Niewykluczone też, iż mogła przyjść epidemia, albo nastąpiła nagła zmiana klimatu i pogody ? Tego nie wiemy, i pewnie nigdy już się nie dowiemy.

W swojej bezustannej wędrówce wyruszyli więc pewnego pięknego, bałtyckiego poranka na południe i przeprawili się na swoich śmigłych łodziach, na złote plaże naszego, dzisiejszego Pomorza. W jaki sposób spędzali tam czas i czym konkretnie się zajmowali również nie wiemy. Podobna mgła tajemnicy spowija moment kiedy to wyruszyli dalej na południe, tak aby kolejno osiadać nad modrymi (naonczas) wodami Odry, Łaby i Renu.

Można, z kolei, przyjąć ze sporą doza prawdopodobieństwa, iż kiedy tylko dotarli do stromych, urwistych i malowniczych zboczy opadających do Mozeli i Renu, zaświtało im przeczucie, że to właśnie uprawa winnej latorośli i wytwarzanie największych win świata, stanie się ich ostatecznym przeznaczeniem.

ROZPAD IMPERIUM RZYMSKIEGO

Vercingetorix poddaje się Juliuszowi Cezarowi, po przegranej bitwie pod Alésia

Traf chciał, iż w tym samym czasie, wędrownych plemion podobnych do naszych włochatych, ponad dwumetrowych bohaterów, było całkiem sporo. Traf również chciał, iż okres ten przypada na powolny, acz skuteczny rozkład Imperium Romanum, panującego niepodzielnie nad całym basenem Morza Śródziemnego. Wszystkie więc ludy, podobne do naszych Burgundów, jakby się zmówiły i zaczęły szarpać i kąsać dumne imperium. I to ze wszystkich stron na raz. Barbarzyńscy Maurowie od południa, plemiona germańskie (Wizygoci, Ostrogoci) i nordyckie (Burgundowie, Wikingowie) od północy, a od wschodu Hunowie.

Rzymskie legiony broniły się nad wyraz dzielnie i wygrały szereg znaczących bitew.

Jedna z nich zasługuje na szczególną uwagę, albowiem dotyczy innego, równie wyjątkowego plemienia barbarzyńców. Plemienia, którego przeznaczeniem stała się uprawa winnej latorośli i w konsekwencji, wytwarzanie wina. Otóż celtyckie plemię Gallów, pod słynnym z odwagi wodzem Vercingétorix'em, zaciekle walczyło przeciw Rzymianom. Mimo wielkiego poświęcenia i wcale nie mniejszej odwagi przegrali oni kluczową, wielodniową bitwę po Alésia przeciwko Juliuszowi Cezarowi.

Przegrali tą bitwę nawet pomimo udziału w niej Astérixa i Obélixa.

Niezbadane są jednak kręte ścieżki Opatrzności. Na skutek klęski pod Alésia, Gallowie nauczyli się od Rzymian produkcji wina i to nie tylko nauczyli, ale w krótkim czasie prześcignęli swoich mistrzów w jakości produkowanych win, sami natomiast stopniowo z zaciekłych wojowników, bezustannie przeobrażali się w dobrodusznych Francuzów.

Chichot historii, sprawił natomiast, iż Alésia to stosunkowo bliskie okolice obecnego Gévrey-Chambertin, a więc, ulubionej, burgundzkiej apelacji takich wielkich postaci jak Napoleon Bonaparte, Thomas Jefferson, Guy de Maupassant, Salvador Dali, J.F. Kennedy i wielu, wielu innych (w tym autora tego opracowania).

Miejsca gdzie to było nie pamiętam, imienia dziewczyny również nie pomnę, ale wino,......wino to było Gévrey-Chambertin.

KRWAWE CZASY

Okres rozpadu Imperium Rzymskiego, to jednocześnie czas przekształcania się plemion par excellence barbarzyńskich w ludy [ w miarę ] cywilizowane. Transformacja ta, znaczona była krwią, okrucieństwem, zdradą i skrytobójstwem. Kult krwawej zemsty, czyli wendety, kierował poczynaniami tak rycerstwa, jak i pospólstwa. Rycerzom ówczesnym przyświecało motto życiowe:

Quid viro forti suavius quam vindicta manu querere.
(Nie ma nic bardziej rozkosznego dla silnego mężczyzny jak zemsta)

Zrazu zdawać by się mogło, iż niewinne białogłowy ówczesne, nie brały udziału w tego rodzaju rycerskim stylu życia. Nic bardziej błędnego. Niewiele odstawały one bowiem w okrucieństwie od swoich męskich partnerów. One to właśnie odkryły, iż czy to strychnina czy to arszenik, doskonale rozpuszczają się w czerwonym winie. Doskonale, to znaczy, iż są zupełnie bezwonne, jak i totalnie bezsmakowe. Lista w ten sposób otrutych, jest zdecydowanie zbyt długa, aby ją w tym miejscu przytaczać.

Postacią budząca szczególny postrach, była wizygocka księżniczka Brunhilda, która przybyła na dwór burgundzki szerząc na nim nienawiść, przemoc i zgorszenie.

Krótko mówiąc, w społeczeństwach ówczesnych czasów, a więc wczesnego średniowiecza, zdziwienie budził pokój, a nie wojna. Wojny, potyczki, zajazdy, napady itp. były chlebem codziennym.

Na miłość też było miejsce i czas, jednakże czyż nie kojarzy się ona z piękną księżniczką zamkniętą w baszcie na czas kiedy jej rycerz wyruszał na wojnę. Czyż nie kojarzy się również z legendarnym „pasem cnoty” ?

W czasach onych, nasi włochaci bohaterowie, z wolna, ale skutecznie przekształcali się w ucywilizowanych Burgundów, żeby dzisiaj być już uroczymi, i wcale nie wojowniczymi Burgundczykami. Mozolnie, aczkolwiek nadzwyczaj skutecznie, budowali oni podówczas swoją potęgę.

BURGUNDIA – PIĘĆ, SZEŚĆ, A MOŻE SIEDEM KRÓLESTW ?



Niewiele tematów wywołuje większy zamęt w historii Europy, niż zbiorcze hasło „wszystkie Burgundie”. Jest to bowiem nadzwyczaj zagmatwana historia pięciu, sześciu, a może nawet siedmiu, królestw. Prawdę mówiąc do dzisiaj najbardziej wprawni historycy nie rozwiązali jeszcze tych wszystkich układów, układzików, secesji, małżeństw, otruć, wojen, skrytobójstwa i zdrad.

Plemienny wódz Burgundów, Gundahar, założył ich pierwsze królestwo na zachodnim brzegu środkowego Renu. Wraz z ojcem, poprowadzili oni lud swój przez rzekę w głąb cesarstwa rzymskiego, co prawdopodobnie nastąpiło w czasie wielkiej inwazji barbarzyńców, zimą na przełomie lat 406/407.

Zemsta Rzymian była jednak nad wyraz okrutna, sprowadzili oni bowiem Hunów Attyli i posłużyli się nimi w krwawej rozgrywce z Gundaharem. Jak wieść niesie zginęło naonczas ponad dwadzieścia tysięcy Burgundów. W wyniku tej jakże krwawej łaźni, wojownicy, któryż ocaleli z pogromu, zostali wcieleni li to do legionów rzymskich, li to zasilili szeregi zwycięskiego Attyli. Walczyli więc po obu stronach w czasie wielkiej bitwy pod Châlons, podczas której powstrzymany został pochód okrutnych Hunów i „ważył się los całej cywilizacji zachodniej”. A było to roku pańskiego 451. Po odniesionym zwycięstwie, dzielni Burgundowie otrzymali we władanie dzisiejszą Sabaudię (Savoie), a pieśń sławiąca ich odwagę to słynna Pieśń o Nibelungach.








Gundahar nad Renem i Nibelungowie




Granice drugiego królestwa szybko rozszerzały się. Najważniejszym ośrodkiem stała się (dzisiejsza) Genewa, a następnie region położony pomiędzy Rodanem a Saoną, a w nim takie miasta jak (dzisiejsze) Lyon, Dijon, Besançon i Autun. Już wtedy, ówcześni kronikarze pisali o Divio (Dijon):

(…)od strony zachodniej, zaś są bardzo żyzne góry, pełne winnic, które dają mieszkańcom tak szlachetne wina, iż gardzą nawet szalońskimi.

W księstwie zaczęły powstawać zacne klasztory. w 1098 roku założono opactwo w Citeaux , z którego wywodzą się Cystersi. Burgundzkim mnichom powszechnie przypisuje się zasługi w ożywieniu zaniedbanej sztuki produkcji wina. Wino było im potrzebne m.in do odprawiania mszy, a na zboczach Côte d'Or uprawiali winnice słynące z niezrównanej jakości. Do kanonów winiarstwa weszły opracowane przez nich zarówno metody winifikacji, jak i słownictwo: cru, terroir, climat, clos... Mrówczej, benedyktyńskiej zaiste pracy i wysiłkom zakonników, zawdzięczamy precyzyjne opisanie rodzajów gruntów nadających się do nasadzeń winnej latorośli W Burgundii praca ta stała się bazą dla całego, obowiązującego do dzisiaj systemu apelacji. W swoich gigantycznych zaiste wysiłkach opisujących wszystkie burgundzkie działki , pod kątem tego, które służyć mogą wyłącznie do uprawy Pinot Noir, a które Chardonnay - NIGDY się nie pomylili. Jak głosi legenda, zarówno Benedyktyni, jak i Cystersi, aby bezbłędnie „zrozumieć” terroir…..jedli ziemię. Chablis, z kolei, jest dziełem zakonników z Pontigny. Winnica Clos de Vougeot, założona przez mnichów z Citeaux, pozostała w rekach tego samego właściciela od 1115 roku do czasów rewolucji francuskiej.

W tym czasie powstało królestwo Prowansji, zwane powszechnie Królestwem Dolnej Burgundii (Royaume de Basse-Bourgogne). Sprawy zaczęły przybierać podobny obrót w Górnej Burgundii.

NARODZINY EUROPY



Z tygla dziejowego, w X wieku, zaczął się powoli wyłaniać obraz współczesnej Europy.

Na zachodzie rozpoczynała się długa reconquista przeciwko Maurom, która miała zakończyć się przekształceniem Iberii w półwysep państw chrześcijańskich. Na angielskim tronie po raz pierwszy zasiedli królowie, których władza rozciągała się na cały kraj. Państwo zachodnio-frankijskie, pod rządami Kapetyngów, otrzymało nazwę Francji, a Ottonowie w Niemczech dali początek długiej karierze państwa, które znane będzie jako Święte Cesarstwo Rzymskie. We Włoszech, papież rzymski stał się instancją zarówno polityczną, jak i duchową. Na wschodzie, w miarę osłabiania cesarstwa bizantyjskiego i Kościoła prawosławnego, powstawały nowe państwa. Wraz z przybyciem Madziarów, zakończyły się wreszcie wieki najazdów okrutnych barbarzyńców. Bułgaria, Polska, Węgry i Ruś Kijowska, podobnie jak Francja, Anglia i Niemcy były nowymi tworami.

W tym czasie BURGUNDIA, miała już za sobą nadzwyczaj długą i bogatą przeszłość.



Rok 1203: nadanie praw miejskich dla Beaune

BURGUNDY OF MY DREAMS…..



Królestwo Obojga Burgundii
, zwane również Arelatem (Le Royaume des Deux Bourgognes), było tworem nie tylko stabilnym, ale również nad wyraz prężnym. Stanowiło ono naturalny obszar geograficzny w dolinie Rodanu wraz z dopływami, poczynając od alpejskich lodowców, a kończąc na plażach Morza Śródziemnego. Na północy łączyło się z Francją i Niemcami, obejmując swoim terytorium całe Niderlandy. Na południu zaś, z Włochami i Hiszpanią. Burgundia Minor, po niemiecku Klein Burgund, zajmowała spory obszar od Jury, dość ściśle pokrywając się z granicami dzisiejszej, francuskojęzycznej Szwajcarii.

Lyon (Lugdunum) wyrastało na pierwszorzędny ośrodek handlowo-przemysłowy. Odbywające się tutaj doroczne targi, na które ściągały rzesze kupców włoskich, stanowiły okazję do wymiany handlowej pomiędzy północą, a południem Europy. Królestwo miało tez mocne korzenie w historycznej Burgundii, a także stanowiło część wspólnego dziedzictwa kultury post-rzymskiej. .

Efektem przezornej polityki diuka Filipa Śmiałego z rodu Walezjuszów , a także jego małżeństwa z Małgorzatą III Flandryjską, była nowa, zjednoczona Burgundia.

Odważne działania Filipa Śmiałego w latach swojego panowania (1364 – 1404), są kluczem do wszystkich dalszych wydarzeń, a do nadzwyczajnego wprost rozkwitu potęgi Burgundii, w szczególności.
W okresie jednego wieku (XIV – XV w.) Burgundią rządziło zaledwie czterech diuków, a byli to:

* Filip Śmiały (Philippe le Hardi),
* Jan bez Trwogi (Jean Sans Peur),
* Filip Dobry (Philippe le Bon)
* Karol Zuchwały (Charles le Téméraitre)
.

Philippe le Hardi

Jean sans Peur

Philippe le Bon












Żaden z nich jednak nie dostąpił godności królewskiej. Nadanie korony zależało od prerogatyw papieskich. Żaden zaś papież nie naraziłby się na gniew królów Francji i Niemiec. Nie należy również zapominać, iż w tych burzliwych czasach to nie jeden papież opiekował się swoją trzódką, ale było ich dwóch. Jeden urzędował w Rzymie, a drugi w Awinionie.


Papieże z Avinionu



Fakt, iż diukowie Burgundii nie nosili tytułów królewskich nie przeszkodził im bynajmniej, w tym aby znakomitością swoich dworów, bogactwem miast i hojnością, przyćmić niemal wszystkie koronowane głowy ówczesnej epoki. Do królewskości brakowało im tylko tytułu, jednak na całe szczęście nie specjalnie się tym przejmowali.

Osobisty spadek, urodzonej w Brugii Małgorzaty flandryjskiej , był znacznie większy i bogatszy niż jej męża. Obejmował on m.in. wszystkie większe miasta Niderlandów, takie jak Amiens, Arras, Brugię, Gandawę, Amsterdam i Brukselę. Wiek XV stanowił okres dobrobytu miast średniowiecznych. Ich rozkwit był szczególnie widoczny w dwóch ośrodkach. Na północy Włoch i w Niderlandach tzn. w Burgundii.

Metropolie, w których sztuka i nauka szły ręka w rękę z handlem, stanowiły prawdziwą kolebkę renesansu.

Serce bez wątpienia biło w Brugii, która w owym czasie była najbardziej międzynarodowym miastem w Europie Północno-Zachodniej. Każdego popołudnia na plac, przy którym mieściły się poselstwa Genui, Florencji i Wenecji przybywali kupcy chcący się wymienić się papierami wartościowymi. Spotkania te zyskały nazwę beurs, od nazwiska rodziny Van den Beurse (dosłownie „sakiewka”), prowadzącej na placu popularną karczmę.

JOIE DE VIVRE


Dwór diuków Burgundii miał zwyczaj przemieszczać się z miejsca na miejsce, jednak zimy spędzał zawsze w przepięknym, nierzadko porównywanym do Luwru, Palais de Ducs de Bourgogne w Dijon.

Skłonność dworu do przepychu i afiszowania się mega-bogactwem były powszechnie znane w całej współczesnej Europie. „Styl burgundzki” stał się synonimem pysznego stroju, ostentacyjnego bogactwa i blichtru, a także prawdziwego umiłowania tak dla doskonałej zabawy, jak i uciechom stołu. Uciechom stołu, silnie popartym burgundami, najwspanialszymi winami tak ówczesnego, jak i dzisiejszego świata.

Jakże prawdziwe jawi się w tym kontekście, francuskie (a właściwie burgundzkie), praktycznie nieprzetłumaczalne określenie:

JOIE DE VIVRE

Nieprzetłumaczalne, bowiem proste tłumaczenie „radość życia” nie oddaje jego sensu. Nie oddaje takiego sensu, bowiem joie de vivre, to przede wszystkim cała filozofia życia. Życia pełnego radości, znakomitego i pełnego korzystania z jego uroków.

Kręgi rządzące Burgundii kultywowały sztukę i etos rycerstwa . Ustanowiony został m.in. Order Złotego Runa, którego rytuały i ceremonie przyćmiły wszystkie inne wyróżnienia współczesnego świata. Oznaka orderowa, umieszczona była na bogato wysadzanym klejnotami kołnierzu i widniało na niej motto: PRETIUM LABORUM NON VILE (Niemała nagroda trudów).

Pod aktywnym patronatem diuków, powstała chluba renesansu: szkoła malarstwa flamandzkiego. Poza malarstwem rozkwitała muzyka, mecenatem objęto rzeźbiarstwo i jego najwybitniejszych przedstawicieli. Gobeliny stały się również specjalnością Burgundii. Kosztowna technika tkania kolorowych wzorów z użyciem złotych nici, powstała w niderlandzkim Arras. Obok łaciny rozwinęły się francuski i niderlandzki. Burgundczykiem był Erazm z Rotterdamu.

O DACHU, KTÓRY W POŁOWIE JEST BAJECZNIE KOLOROWY, ALE ZA TO W POZOSTAŁEJ POŁOWIE, CZARNY, AŻ DO BÓLU


Jednak to polityka stanowiła prawdziwy żywioł diuków. Burgundia wyróżniała się staraniami na rzecz zjednoczonego państwa, jak i błyskotliwością dyplomacji.

Przyjętym powszechnie obyczajem, stało się rządzenie w oparciu o ustalone procedury, zwyczaje, a także i na powszechnym przyzwoleniu. Diukowie Burgundii, jak i ich dwory byli równie bogaci i rozrzutni, jak dobroczynni i wspaniałomyślni w stosunku do swoich podwładnych, a w szczególności dla tych najuboższych.

Niech przykładem tutaj będzie fragment dokumentu skierowanego przez diuka Filipa Dobrego do mieszkańców Gandawy:

Ja Filip francuski, diuk Burgundii, hrabia Flandrii i Artois, palatyn Burgundii […] ogłaszam wszem i wobec: niech […] nasi umiłowani poddani […] z dobrego miasta Gandawa, którzy pokornie zwrócili się do nas o łaskę , wiedzą, iż wybaczamy im wszystkie przewinienia […] i potwierdzamy w pełni rzeczone obyczaje, przywileje i nadania, o ile będą nam w pełni posłuszni.

Innym, prawdziwym zdarzeniem, które wymownie świadczy o zwykłej, ludzkiej dobroci i trosce o los najuboższych, niech będzie historia Nicolas Rolin i jego małżonki. Otóż Nicolas Rolin piastował nadzwyczaj odpowiedzialne stanowisko Kanclerza na dworze Filipa Dobrego. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, iż był „pierwszym po Bogu”.

Oboje z żoną, postanowili przeznaczyć znaczną część swojego osobistego majątku na sfinansowanie hospicjum. Hospicjum przeznaczonego wyłącznie dla najbiedniejszych biedaków burgundzkich. A takich zawsze tu było bez liku, bowiem nie była to ani urodzajna, ani bogata kraina, ponadto została spustoszona przez szereg okrutnych kolei losu, wojen, najazdów i potyczek. Dalsze losy zresztą, również nie oszczędziły tego zakątka Francji, bowiem na skutek Rewolucji Francuskiej, wystawiono wszystkie majątki (w tym kościelne np. legendarny Château du Clos de Vougeot) na aukcje. Aukcje „dla ludu" ( stąd przede wszystkim bierze się aż tak niesamowite rozdrobnienie tutejszych działek winiarskich).

Zwyczajowo, jedną z najbardziej widocznych oznak zamożności burgundzkich patrycjuszy, jak i ich bogactwa były (i są do dzisiaj dnia) bajecznie kolorowe dachy, wykonane z niezwykle odpornych na warunki atmosferyczne łupków. Kiedy więc Kanclerzostwo postanowiło sfinansować budowę rzeczonego hospicjum, zastrzegli oni w swoim projekcie, iż tylko połowa dachu może być kolorowa. Miała to być połowa od strony podwórca, a więc ta część dachu, która będzie widoczna tylko dla hospitalizowanych nędzarzy. Natomiast druga połowa pozostanie czarna jak smoła, bowiem zgodnie z dyspozycjami Monsieur i Madame Rolin, pokryto ją wyłącznie czarnym łupkiem.



















Zapytasz pewnie drogi Czytelniku (a może Czytelniczko ?) dlaczego tak uczyniono. Otóż odpowiedź jest nad wyraz prosta: Ciemna część dachu nie jest widoczna dla pacjentów, natomiast widoczna jest dla wszystkich innych mieszkańców Beaune, bowiem znajduje się od strony rynku (marché). Jako, iż ci „wszyscy pozostali” nie są hospitalizowanymi biedakami, prawdziwą radość oglądania oszałamiającego swoim pięknem rzeczonego dachu, należy pozostawić wyłącznie pacjentom hospicjum !

Dzisiaj Hospices de Beaune, pierwsze w świecie hospicjum, pieczołowicie odrestaurowane, pełnią funkcję nie tylko muzeum, ale również w pokaźnej części - domu opieki. Zatrudniając ponad 800 pracowników, zarządzają również swoim super nowoczesnym szpitalem na 515 łóżek, szkołą dla pielęgniarek, jak i szeregiem nad wyraz cennych nieruchomości.

Są również przepotężnym producentem jednych z najlepszych burgundów w świecie. Otóż od czasów wielkiego darczyńcy Nicolas’a Rolin, przyjęło się w zwyczaju, iż najbogatsze rody burgundzkie, zapisywały, i nadal zapisują w testamencie swoje najlepsze działki winiarskie, właśnie dla Hospices de Beaune, dla wspomożenia ich działalności charytatywnej.

Aktualnie są one w posiadaniu ponad 60 ha najlepszych winnic Burgundii (głównie w Côte de Beaune).

Dzięki temu, hospices urosły do wielkiego producenta winiarskiego. Innymi słowy ilekroć zobaczysz butelkę z etykietą Hospices de Beaune, to możesz być pewien najwyższej jakości jej zawartości.

NIC NIE JEST WIECZNE….



Jako się rzekło, duc de Bourgogne, Philippe le Bon, był zaiste człowiekiem wielkiego serca i dobroci. Jego pogrzeb uważa się powszechnie za najbardziej okazały z burgundzkich „spektakli”.

Ta nad wyraz wystawna ceremonia, pełna blichtru, bogactwa, ale i prawdziwego smutku po stracie wielkiego władcy o wielkim sercu, odbyła się w 1467 roku w Brugii. Setki odzianych na czarno żałobników zostało wyposażonych z kasy państwowej w stroje odpowiednie do ich rangi. Kościół Świętego Donacjana wypełniło tyle świec, iż trzeba było rozbić witraże , aby dać ujście ciepłu. Dwadzieścia tysięcy widzów przyglądało się oświetlonej blaskiem pochodni, procesji. Potężną, ołowianą trumnę pokryto 32-u metrowym atłasem, bogato przetykanym złotymi nićmi. Niosło ją dwunastu łuczników, a całun podtrzymywało szesnastu wielkich baronów. Baldachim ze złotej tkaniny na czterech ogromnych włóczniach dźwigało czterech wielmożów burgundzkich: hrabiowie Joigny, Bouquan, Blancquehain oraz senior Chastelguion. Tuż za nimi samotnie kroczył Meriadez, koniuszy i mistrz ceremonii. Niósł on miecz książęcy zmarłego pana w bogato zdobionej pochwie, z ostrzem skierowanym ku ziemi. Podczas pochówku, miecz został przekazany synowi i spadkobiercy zmarłego diuka, Karolowi. Był to wyraz ciągłości władzy książęcej, ale i zapowiedź wojowniczego usposobienia następcy, który nie bez kozery uzyskał przydomek Charles le Téméraire (śmiały, zuchwały).


Diuk Karol okazał się być, niestety, równie śmiały i zuchwały, co mało zręczny politycznie. Dopuścił się bowiem kardynalnego błędu, zakładając, iż może obrazić wszystkich sąsiadów jednocześnie. Koniec końców, wrogowie zjednoczyli się skutecznie przeciwko niemu. Został on przechytrzony, pokonany, upokorzony i zniszczony w trzech kolejnych bitwach. W szczególności bitwa przeciw siłom Konfederacji Szwajcarskiej pod Grandson w 1476 roku, zaważyła na dalszych losach Księstwa Burgundii. Karol Śmiały nie tylko ją przegrał, ale również porzucił bajeczne wprost skarby wojenne tzw. „łupy burgundzkie”, które po dziś dzień krążą na europejskim rynku najcenniejszych dziel sztuki.

Duc de Bourgogne Charles le Téméraire zginął niecały rok później w jednej z rozlicznych bitew, których nie mógł, ale także nie potrafił już wygrywać. W ciągu kilku następnych lat posiadłości diuków uległy rozproszeniu. Księstwo, okupowane przez wojska francuskie, stało się na powrót częścią Francji, o administracyjnej nazwie Bourgogne, natomiast Burgundowie stali się Burgundczykami. Palatynat (Pfalz) powrócił na łono cesarstwa. Zerwane zostały więzi z Niderlandami.

W naszych, współczesnych czasach Francja została podzielona na 22 regiony, odpowiadające, w zasadzie, rozmiarem i kształtem, 34 prowincjom sprzed rewolucji. Jeden z nich nosi nazwę Burgundii.

W obecnych jednak czasach marzenia o piętnastowiecznej Burgundii, pojawiają się, aby przyćmić wszystkie inne. Wciąż może nadejść dzień kiedy mieszkańcy Genewy, Bazylei, Grenoble, Arles, Lyonu, Dijon i Besançon rozwiną flagę, i zaśpiewają:

JESZCZE BURGUNDIA NIE ZGINĘŁA,
PÓKI MY ŻYJEMY


ŹRÓDŁA



W niniejszym opracowaniu opierałem się głównie na materiałach zaczerpniętych ze wspaniałego dzieła prof. Normana Davies’a p.t. ZAGINIONE KRÓLESTWA, a w szczególności na rozdziale tyczącym historii Burgundii.

Nadzwyczajną wiedzę, jaką mogłem uzyskać w oparciu o książkę rzeczoną, poszerzyłem nieco o własne, burgundzkie doświadczenia.